Porażka.
Średnio co dwa, czasem co trzy tygodnie przychodzi taka
sobota, kiedy wychodzę wcześnie rano przejść się po moich ulubionych miejscach
w Warszawie. Coraz rzadziej z cyfrówką, ale zawsze z laptopem – zupełnie nie
modnym, czarnym, ciężkim thinkpadem – wołem roboczym.
„Marzenie” o pięknym i ultra drogim jabłuszku, wielkiej lustrzance
na ramieniu, okładkach, sesjach, wystawach, zastąpiła twarda rzeczywistość
programowania, testowania i zamówień z dużych korporacji.
Może się wydawać, że miałam wszelkie możliwości aby spełnić to marzenie: dostęp do sprzętu i teoretycznie dostęp do wiedzy oraz
nieograniczony niczym czas. Ktoś na pewno powie, że zabrakło ciężkiej pracy – i
nie będzie to dalekie od prawdy, ale warto pamiętać, że świat nie jest
czarno-biały. Żyjemy w miejscu i czasie w którym aby się wybić nie wystarczy
być zdolnym i pracowitym. W branży kreatywnej nie bez znaczenia jest umiejętność
dopasowania się do otaczającego nasz środowiska, spędzanie czasu z osobami
którymi musimy zaimponować, imprezy i wyjścia
na które nie mamy ochoty, setki zdjęć na
insta i snapie.
Dygresja
Serio: znam jedną taką fotografkę… zamieściła filmik:
z komentarzem: „Czy naprawdę żyjemy w takim świecie?”
Nie wiedziałam czy się śmiać czy zapytać kiedy
ostatni raz widziała swój instagram…
A ja po prostu nie
umiem wpychać się oknem tam gdzie wyproszą mnie drzwiami. Nie i już!
Niedoświadczona, trochę nieśmiała, wiecznie nieprzekonana o
wspaniałości i urodzie moich prac, chowałam się z nimi po kątach, nie umiałam
się prosić o zlecenia o obiecaną mi naukę, wiedzę.
Więc zamiast siedzieć w tygodniu w modnej kawiarni, zamiast wrzucać
kolejne zdjęcia kawy i bezglutenowego jedzenia z hashtag’iem „work” siedzę w ładnym
biurze. Moje oczy zajęte są przez monitory na których zamiast kolejnych produkcji
foto świecą zamówienia na prace programistyczne. Pracuję zazwyczaj od 9 do 17,
z fajnymi ludźmi, pracę mam stałą a pensję pewną. Stać mnie na remont kuchni i
nowy ciuszek, na zegarek dla mojego ukochanego na rocznicę. Nie martwię się,
czy w tym tygodniu będę miała pracę, czy złapie jakieś zlecenie, nie muszę się
popisywać czy udawać bardziej pijanej niż jestem i szukać bardzo kreatywnej księgowej.
Zdjęcia robię dla przyjemności, lub dla tych którzy w 100%
akceptują moje warunki i budżet… więc chyba jednak sukces.
u mnie podobnie, pracuję od 8 do 16 w pozycjonowaniu stron internetowych :) wracam przed 18 do domu, potem blog, treningi, dom, obiad dla męża itd :)
OdpowiedzUsuń_______________
PorcelainDesire ♥
Mi ostatnio udaje się regularnie chodzić na treningi o 5:30, żeby nie "tracić" wieczorem czasu który chcę poświęcić tylko mojemu Łukaszowi :)
UsuńCzasem tak to już jest, życie rzuca nas nie tam gdzie tego z początku chcieliśmy. Tylko czas zweryfikuje, czy dobrze się stało.
OdpowiedzUsuń