Dziś coś mnie tak natchnęło, zdaje mi się, że wyjdzie nam post w stylu Bridget Jones a już z pewnością w pogoni za rozumem ;)
A więc, mój jeden jedyny, ale duży problem w pracy ciągnie nierozwiązany i nie mam siły aby go rozwiązać ;(
Przez ostatnie dni obiecałam sobie, że wracam na dietę, to też średnio mi idzie, miałam trzymać reżim aż do świąt, a dziś popcorn, czekolada, wnio… mam wrażenie, że czuję jak rosną mi fałdki na brzuchu i plecach… nawet strach liczyć kalorie…
do nauki też się nie przykładam ani trochę, a pierwszy egzamin: zerowy już już niebawem bo 16 stycznia….
Poza tymi tematami ogólny spokój, tylko z dnia na dzień coraz bardziej marzy mi się zmiana otoczenia: dom na wsi, dużo przestrzeni i mało sąsiadów… tylko jak pogodzić to z pracą? Z drugiej strony nie pogardziłabym inspiracją na zawód lub zajęcie dające zarobek nie roliczce… jakieś pomysły?!
Komentarze
Prześlij komentarz