Z cyklu przeczytane: Królestwo dusz” autorstwa Reny Barron. Miłe i lekkie na wakacje jako dobra rozrywka.

Poniedziałek miał być dniem pisania bloga więc staram się podtrzymać tę tradycję. Dziś chciałbym Wam opowiedzieć o książce którą wczoraj przeczytałam.

“Królestwo dusz” autorstwa Reny Barron wybrałam totalnie nieświadomie - na podstawie okładki - która jak się okazuje jest szeroko komentowana w internecie. Nie zamierzam iść w kierunku pełnej recenzji bo tych - wspaniale napisanych jest wiele i nie ma potrzeby z nimi konkurować.

To co podobało mi się w tej powieści fantazy najbardziej to nieoczekiwana bohaterka, w przeciwnieśntwie do wielu innych postac takich książek nie jest obdarzona żadną mocą, nie ma w sobie za grosz magii, jedynie wielką determinację ale to za mało aby uratować Świat przed jej nieoblczalną Matką i niemalże wszechpotężną siostrą Efiyą. Arrach ponosi porażkę za porażką - aż można mieć jej dość.

Nie oczywisty jest też wątek “zakazanej miłości” o którym mowa na tylniej okładce.

Z początku wydawać się może, że chodzi o główną bohaterkę i jej wieloletniego przyjaciela Rudejeka- pochodzą z potężnych rodów które od pokoleń z sobą konkurują, więc ich rodzice nie popierają tej przyjaźni.

Kiedy jednak na końcu książki poznajemy prawdziwą tożsamość Arrach zapytałam sama siebie, czy nie mówiono przypadkiem o uczuciu jakie narodziło się pomiędzy Królem Demonów a bezimienną oriszą.


Książka sprawiła mi wiele przyjemności, czasami nie dawała zasnąć i chodź skierowana jest raczej dla czytelnika około 14 - 16 letniego to ja czekam na kolejną cześć, którą tak słodko zapowiedziały ostatnie kartki powieści.




Komentarze