American Car Mania w Oleśnicy.


Kiedy patrzę na częstotliwość swoich wpisów na blogu, kiedy patrzę na rozgrzebane w połowie posty, myślę sobie, że bycie "blogerem" wcale nie jest takie łatwe jak mogło by się wydawać.

No bo tak:
nie opisałam dokładniej żadnej z odwiedzonych paryskich atrakcji, częściowo mam przygotowany wpis o wypadzie 4x4 nad Świder a tu już na Instagramie poleciała relacja i kilka zdjęć z międzynarodowego zlotu pojazdów amerykańskich jaki miał miejsce w Oleśnicy. Więc wrzucam tak na szybko trzy zdjęcia i może wyjdą z dwa zdania wrażeń.

Z całego zlotu najlepiej zapamiętam ludzi. Drogę rozpoczęliśmy razem z nowo zapoznamy kolegą pracującym 6 km do naszego domu, zapoznał nas z swoimi znajomymi którzy bardzo ciepło przyjęli nas na tej imprezie - z niektórymi mamy nadzieję spotkać się niebawem na festiwalu Country and Folk w Mrągowie.
Minus dla organizatorów, kiedy impreza odbywala się w Miliczyu  każda załoga dostawała tyle koszulek i plakietek ile osób było w załodze, teraz niezależnie od tego koszulka jest jedna, plakietka jedna, a gdy chemy się poscigać na 1/4 mili trzeba dodadowo płacić, Plus dla organizatora za muzykę.
Największy minus dla miasta, które poza tym, że udostępniło teren nie robi nic więcej...
Zlot to ponad 600 aut, do tego motocykle, statystycznie w każdym samochodzie minimum dwie osoby, dodatkowo masa gości przytwierdzająca obejrzeć auta: czyli promocja dla miasta, zwiększone obroty dla sklepów, hoteli i ... zakaz parady przez miasto ;(

W niedzielę, wybraliśmy się jeszcze do odwalonego o 30 km Wrocławia na szybkie zwiedzanie i miłe spędzanie czasu z nowym znajomym - właścicielem Dodge Durango i jego piękniejszą połową, ale o tym kiedy indziej :)






Komentarze